sobota, 12 stycznia 2013

#35 Nowe rysunki

Ten rok dopiero się zaczął a już jest tak ch*jowy, że boję się myśleć co będzie dalej...

Autoportret

Isabella von Carstein (Warhammer Fantasy Battle, Vampire Counts)


środa, 9 stycznia 2013

#34 :poop:

Oesu. Przeziębiłam się. Wczoraj pojechałam odebrać dyplom na uczelnię (trzy miesiące po obronie... No tak wyszło.), nie pomyślałam, że w sumie to jest styczeń i może być zimno i założyłam cienki płaszcz. No i masz babo placek. Akurat teraz przeziębienie jest mi najmniej potrzebne, muszę jeździć i załatwiać sprawy przeróżnej maści. Nie lubię chorować.
Od poniedziałku mam nowego lokatora. Jest nieduży, lubi hałasować w nocy i ma długi ogon. W sumie to jest szczurem. Jeszcze nie ma imienia, cały czas nie mogę znaleźć odpowiedniego. Generalnie to jest straszną boidupą i podskakuje przy każdym moim ruchu. O braniu na ręce w ogóle nie ma mowy. Cóż, aby oswoić szczura trzeba trochę cierpliwości i czasu.


 Korzystając z okazji pochwalę się kilkoma moimi nowymi tatuażami - w sensie zrobionymi przeze mnie (na sobie też mam nowy - tak swoją drogą), bo z tego co wiem nie pokazywałam ich tutaj. Rysunków nowych nie mam, bo nie mam czasu ich rysować (nawet nie wypróbowałam jeszcze moich nowych markerów, smutek).





czwartek, 3 stycznia 2013

#33 Happy New Year!

Że tak zacznę po angielsku. Rok zaczął się dość intensywnie - straciłam część jedynki ale za to zyskałam krwiaka na ręku. No i wspomnienia, tak?
W Sylwestra bawiłam się wraz z grupą znajomych w starej wytwórni wódki "Koneser" (Praga, niedaleko parku Praskiego) na grubej imprezie o wdzięcznym tytule "Bassowy Sylwester". Było w porządku, muzyka jak najbardziej na plus, można było wnieść swój alkohol, oddzielna sala na bansy i oddzielna na wychillowanie, pogadanie i wypicie. Toalety również oceniam pozytywnie, 9/10 na początku, potem niestety było coraz gorzej, ale wiadomo - tak jest na każdej imprezie. Na minus chyba wyłącznie to, że nie było jedzenia - znaczy było, ale za grube miliony. O północy darmowe szampany, te z dwuczłonową nazwą, na S i I, jednym takim oberwałam w zęby (stąd ta utrata kawałka) - oczywiście zupełnie niechcący, od własnego kolegi. Mimo tego, później bawiłam się równie dobrze jak przed 00.00. Koniec końców, w domu byłam o 5 rano. Jestem z siebie dumna, wytrzymałam w obcasach od 17 do 5, ani razu ich nie zdjęłam. Fakt, że są mega wygodne i można w nich biegać, jednak pod koniec nogi odmawiały mi posłuszeństwa i to bynajmniej z powodu alkoholu. To właściwie tyle jeśli chodzi o mój Noworoczny Bal.
Postanowień na Nowy Rok nie mam, moje życie i tak jest wystarczająco zdezorganizowane, po co dokładać sobie jeszcze listę, o której i tak bym zapomniała po miesiącu. Na tym skończę, dorzucę jeszcze kilka zdjęć i w sumie życzę wszystkim aby ten nowy roczek był obfity w sukcesy i takie tam.

Ja, z głową buldoga na tle łazienki



Jakby się ktoś nie domyślił to była to moja sylwestrowa "kreacja".