czwartek, 25 kwietnia 2013

#40 Ciepło!

Nareszcie jest ciepło...

Nadrabiam zaległości, kilka rysunków i tatuaży. Dawno nie pisałam, jakoś brak czasu i chęci.









niedziela, 10 marca 2013

#39 Won Zimo

Won śniegu. Chcę już wiosnę :(

Generalnie to jestem tolerancyjna. Ale Romów po prostu nienawidzę. Jak spotkam któregoś to aż się we mnie gotuje. A niestety, z racji tego, że często jeżdżę pociągami podmiejskimi, to widzę ich bardzo często. Wywołują we mnie jakąś taką nieuzasadnioną agresję. Jak ostatnio, w pociągu właśnie, siedziały dwa babsztyle, okutane w te spódnice i chusty i darły mordy na cały przedział. No kurwa. Mimo, że słuchałam muzyki to i tak je słyszałam (a podgłośniłam ją sobie dość konkretnie). A romscy faceci są jeszcze gorsi. Zaczepiają na ulicy i z obleśnymi uśmiechami rzucają tekstem typu "ej mała, ożeń się ze mną" i kurwa łapią za ramię. No szlag może trafić. Albo te ich żebrzące dzieci. Kiedyś widziałam sytuację, w tramwaju, że młody chłopak, utykając, chodził od siedzenia do siedzenia prosząc o "pare groszi, duszo zdrofia", po czym, gdy tramwaj się zatrzymał, wybiegł z niego na obu nogach. Cudowne ozdrowienie! NIENAWIDZĘ ich.

Nowy obrazeczek:

I nowa dziareczka (nie moja, wykonanie moje)



poniedziałek, 18 lutego 2013

#38 ćwieki, ćwieki

Jako, że chwilowo jestem uziemiona i mam sporo czasu, wzięłam się za małe di ej łaj. Zostało mi kilka ćwieków z paska więc stwierdziłam, że zrobię sobie z nich biżuterię. A że motyw krzyża jest modny i podpasował mi, to czemu by nie zrobić ćwiekowy krzyż na szyję? No i jest. Dodatkowo pokażę pierścionek, który zrobiłam już dość dawno (obrączkę miałam gotową, nie wytopiłam jej sama...).



pierścionek jest podklejony wewnątrz bo był za luźny. Nie wygląda to zbyt ładnie, ale na palcu przecież nie widać.














Dodatkowo kilka ćwiekowych inspiracji:








Zwykłe Lita Spike...

...i dosmaczone Lita Spike :D

niedziela, 17 lutego 2013

#37 Oesu...

Czuję się jak mała, psia kupka. Mam 38,5 stopnia gorączki, leci mi z nosa, głowa mi zaraz eksploduje, a od nadmiaru leków przydałoby mi się płukanie żołądka (heh,po co leżeć w łóżku skoro można napisać posta?). Ta pora pogodowa to jakaś tragedia, nawet nie wiem jak się przeziębiłam (jestem zmarźluchem i ciepło się ubieram więc to na pewno nie w tym rzecz). Więc generalnie to umieram. Choroba przekreśliła moje jutrzejsze plany i pewnie też pojutrzejsze i popojutrzejsze. A podwyższonej temperatury nie miałam od, hmm, 5 lat? Wiedz, że coś się dzieje...

Dziś kilka randomowych fot, jako że nie mam instagrama a co za tym idzie ajsrona, a mój telefon robi chujowe zdjęcia, więc robię sobie zdjęcia normalnym aparatem lub tym z kamerki. Zapraszam.

Na początek coś z wczoraj, 4h roboty, noga mi spuchła ale i tak dałam radę (gorzej przy wbijaniu koloru, wymiękłam, boli i w ogóle). Za dwa tyg kończymy.

Kupiłam sobie soczewki powiększające optycznie ze sklepu internetowego http://sklep.geooptica.com/. Jestem jak na razie zadowolona, chociaż na początku czułam, że coś mam na oczach. A dodam, że soczewki noszę od dobrych 6ciu lat (korekcyjne).

Tak wyglądają z daleka

Dorwałam bluzę w lumpeksie za całe 7zł. Cieszę się, bo już od dawna na taką polowałam :)

 No i na koniec tatuaż z wtorku i rysunek (oswajam się z kredkami).

piątek, 1 lutego 2013

#36 Cośtam

Tytuły postów nie są moją mocną stroną... Tak samo jak systematyczne pisanie postów. Cóż, cóż...

Ostatni raz kupiłam szczura w zoologu. OSTATNI. Następne będę adoptować albo ratować z laboratoriów. Przynajmniej będą za to wdzięczne. Bo Czesiek nie jest wdzięczny za nic. I na dodatek mnie podgryza :( może nie do krwi, ale podbiega i zaczepia no. A jak się bardziej ruszę to spierdala. No tak. I weź tu go oswój, jak się nie da dotknąć. Ale dam radę, będę cierpliwa. I tak już jest niebo lepiej niż na początku, zaczął na mnie powoli włazić nawet (to nic, że jak poczuje moją rękę to chce gryźć od razu, cholera jedna). No i kolegę muszę mu sprowadzić. Bo szczur samotny to szczur smutny, tak słyszałam.

Pogoda jest tragiczna, a ja przez nią odczuwam ból egzystencjonalny, dziś to mi prawie łeb wybuchł od tego ciśnienia. Dobrze, że jest coś takiego jak czekolada, od razu pomaga (albo to taki efekt placebo).

Mackowe fiksacje

I kilka nowych dziar



Aaaa i jeszcze się pochwalę, że mój tatuaż (w sensie na mnie, a nie zrobiony przeze mnie) pojawił się na blogu http://freakshowproject.blogspot.com/ (sama go tam wysłałam, hłe hłe). O tu (to ten pierwszy ;))

sobota, 12 stycznia 2013

#35 Nowe rysunki

Ten rok dopiero się zaczął a już jest tak ch*jowy, że boję się myśleć co będzie dalej...

Autoportret

Isabella von Carstein (Warhammer Fantasy Battle, Vampire Counts)


środa, 9 stycznia 2013

#34 :poop:

Oesu. Przeziębiłam się. Wczoraj pojechałam odebrać dyplom na uczelnię (trzy miesiące po obronie... No tak wyszło.), nie pomyślałam, że w sumie to jest styczeń i może być zimno i założyłam cienki płaszcz. No i masz babo placek. Akurat teraz przeziębienie jest mi najmniej potrzebne, muszę jeździć i załatwiać sprawy przeróżnej maści. Nie lubię chorować.
Od poniedziałku mam nowego lokatora. Jest nieduży, lubi hałasować w nocy i ma długi ogon. W sumie to jest szczurem. Jeszcze nie ma imienia, cały czas nie mogę znaleźć odpowiedniego. Generalnie to jest straszną boidupą i podskakuje przy każdym moim ruchu. O braniu na ręce w ogóle nie ma mowy. Cóż, aby oswoić szczura trzeba trochę cierpliwości i czasu.


 Korzystając z okazji pochwalę się kilkoma moimi nowymi tatuażami - w sensie zrobionymi przeze mnie (na sobie też mam nowy - tak swoją drogą), bo z tego co wiem nie pokazywałam ich tutaj. Rysunków nowych nie mam, bo nie mam czasu ich rysować (nawet nie wypróbowałam jeszcze moich nowych markerów, smutek).





czwartek, 3 stycznia 2013

#33 Happy New Year!

Że tak zacznę po angielsku. Rok zaczął się dość intensywnie - straciłam część jedynki ale za to zyskałam krwiaka na ręku. No i wspomnienia, tak?
W Sylwestra bawiłam się wraz z grupą znajomych w starej wytwórni wódki "Koneser" (Praga, niedaleko parku Praskiego) na grubej imprezie o wdzięcznym tytule "Bassowy Sylwester". Było w porządku, muzyka jak najbardziej na plus, można było wnieść swój alkohol, oddzielna sala na bansy i oddzielna na wychillowanie, pogadanie i wypicie. Toalety również oceniam pozytywnie, 9/10 na początku, potem niestety było coraz gorzej, ale wiadomo - tak jest na każdej imprezie. Na minus chyba wyłącznie to, że nie było jedzenia - znaczy było, ale za grube miliony. O północy darmowe szampany, te z dwuczłonową nazwą, na S i I, jednym takim oberwałam w zęby (stąd ta utrata kawałka) - oczywiście zupełnie niechcący, od własnego kolegi. Mimo tego, później bawiłam się równie dobrze jak przed 00.00. Koniec końców, w domu byłam o 5 rano. Jestem z siebie dumna, wytrzymałam w obcasach od 17 do 5, ani razu ich nie zdjęłam. Fakt, że są mega wygodne i można w nich biegać, jednak pod koniec nogi odmawiały mi posłuszeństwa i to bynajmniej z powodu alkoholu. To właściwie tyle jeśli chodzi o mój Noworoczny Bal.
Postanowień na Nowy Rok nie mam, moje życie i tak jest wystarczająco zdezorganizowane, po co dokładać sobie jeszcze listę, o której i tak bym zapomniała po miesiącu. Na tym skończę, dorzucę jeszcze kilka zdjęć i w sumie życzę wszystkim aby ten nowy roczek był obfity w sukcesy i takie tam.

Ja, z głową buldoga na tle łazienki



Jakby się ktoś nie domyślił to była to moja sylwestrowa "kreacja".